Okres jesienno-zimowy to u wielu ludzi czas kataru, kaszlu, kichania i dreszczy. Czas, kiedy kolejka do apteki ciągnie się bez końca, a na wizytę u lekarza ciężko się dostać. W przedszkolu katar roznosi się szybciej niż ospa, w szkołach panuje prawdziwa epidemia zasmarkanych nastolatków. Dorośli, nieważne czy jest mróz czy wieje wiatr, niezależnie czy mają stan podgorączkowy czy zachrypnięty głos, muszą o 7:00 rano wstawić się w pracy. Co wtedy, kiedy nie ma możliwości „wyleżeć” choroby, a aspiryna nie pomaga? Niestety, wtedy bardzo często sięgamy po antybiotyk. Jest to zrozumiałe, gdyż chcemy jak najszybciej wyzdrowieć, aby jak najlepiej wywiązać się ze swoich obowiązków.
Jednak nasuwają się pytania: Czy antybiotyk zawsze stawia na nogi? Czy niesie za sobą skutki uboczne? Co tak naprawdę dzieje się w organizmie po jego spożyciu? Dlaczego lekarze tak chętnie przepisują go nawet małym dzieciom?
Antybiotyki są skuteczne jedynie w przypadku zakażeń bakteryjnych, i nie każdą bakterię niszczą. Przy przeziębieniu i grypie branie antybiotyku jedynie osłabi organizm. Najczęstszą przyczyną infekcji jest wirus, na który antybiotyk nie działa, ani nie zapobiega jego przenoszeniu się na innego człowieka. Co więcej, powoduje że bakterie stają się na nie oporne i w przyszłości, kiedy rzeczywiście będziemy potrzebować antybiotyku, może okazać się nieskuteczny.
Parę dni temu w TVN24 ukazał się reportaż, w którym lekarze ostrzegają, że pojawia się coraz więcej bakterii opornych na antybiotyki, a na rynku jest coraz mniej skutecznych leków. Konsekwencją takiego stanu będzie wyższa umieralność z powodu zakażeń, gdyż lekarze nie mają czym leczyć. Światowa Organizacja zdrowia zorganizowała pierwszy światowy tydzień wiedzy o antybiotykach. Dyrektor Generalny WHO twierdzi, że wzrost oporności bakterii na antybiotyki, to kryzys na skalę światową i jedno z najpoważniejszych zagrożeń dla ludzkiego zdrowia.
Pochopne lub niewłaściwe stosowanie antybiotyku, gdy często nie wiadomo, jaka infekcja występuje, jest szkodliwe dla zdrowia. Ludzie często są przekonani o cudownym działaniu antybiotyków, tymczasem wzrastająca oporność bakterii na antybiotyki, może doprowadzić do prawdziwej epidemii śmiertelnych zachorowań.
Antybiotyki zabijają nie tylko bakterie chorobotwórcze, ale również niezbędne bakterie tworzące naturalną florę fizjologiczną. Zakłóca to równowagę mikrobiologiczną organizmu, ułatwiając tym samym rozwój innych drobnoustroju, jak chociażby grzyba Candida. Flora bakteryjna jest odpowiedzialna za prawidłowe trawienie, jej zachwianie jest przyczyną wzdęć, mdłości, biegunki. Podczas trwania kuracji antybiotykowej często bierzemy probiotyki, żeby uzupełnić niedobory przyjaznych bakterii. Jednak flora bakteryjna regeneruje się kilka miesięcy i co najmniej przez dwa należy dostarczać solidnej dawki probiotyków, tymczasem zaprzestajemy suplementowania probiotyków z chwilą zakończenia antybiotykoterapii.
Na własnej skórze przekonałam się o działaniu antybiotyków
Przez kilka ostatnich lat często chorowałam, zdarzało się, że w ciągu roku w sumie przez dziewięć miesięcy miałam jakąś infekcję. Nawracające zapalenia płuc, zatok, krtani,migdałków. Zamiast położyć się do łóżka, szłam do pracy i brałam antybiotyk za antybiotykiem. Ledwo stałam na nogach, temperatura mojego ciała wahała się w granicach 35 stopni, a mój organizm się poddał. Doszło do tego, że tak uodporniłam się na antybiotyki, że żaden nie pomagał. Kiedy po dwóch miesiącach ciężkiego i przewlekłego zapalenia zatok, trafiłam do bardzo polecanej pani otolaryngolog, dostałam kolejne trzy specyfiki: na infekcję, na grzybicę (bo pewnie po drodze ją dostałam) i na alergię (bo być może to od alergii). Usłyszałam, że „może któryś zadziała”.
Poczułam się jak królik doświadczalny! Podarłam wówczas receptę i wzięłam swoje zdrowie w swoje ręce. Faszerowałam się imbirem, czosnkiem, ziołami. Stawiano mi bańki, robiłam inhalacje, no i w końcu położyłam się do łóżka, co kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia. Po dwóch tygodniach byłam zdrowa. Od tamtej pory minęło ponad pół roku. Między czasie łapałam lekkie infekcje, jednak już nie wzięłam żadnego antybiotyku. Okazało się, że istnieją skuteczniejsze metody. Niestety wielomiesięczne kuracje antybiotykowe zrobiły swoje. Mój organizm stał się słaby, byłam cieniem człowieka. Pojawiło się zapalenie jelit i poważne kłopoty z tarczycą. Kiedy trafiłam do lekarza zajmującego się medycyną chińską, stwierdził, że praktycznie nie mam energii, a mój organizm jest wyeksploatowany do granic możliwości. Teraz od kilku miesięcy leczę się, ale naturalnie. Każdego dnia staram się walczyć ze skutkami farmakologii. Postanowiłam, że więcej nie pozwolę eksperymentować z moim ciałem.
Nie namawiam do niebrania antybiotyków. Rozumiem, że czasami są niezbędne, a nawet mogą uratować życie. Jednak nie warto ich nadużywać. Czasami lepiej położyć się do łóżka i spróbować metod, które działają trochę wolniej, ale których skutkiem ubocznym jest lepsza odporność i samopoczucie.